Post tragiczny, myślę że najgorszy jaki oddałem na przestrzeni dobrych 6 miesięcy... 260 słów wybaczcie, kompletny brak weny ;/
10 Stycznia niewątpliwie był przełomowym dniem w historii współczesnego wrestlingu, albowiem dziś właśnie miejsce miał powrót do ringu jednej z najznamienitszych legend w historii owej sztuki. Mimo iż oczekujący w narożniku rozpoczęcia potyczki grabarz wzbudził niemałą ekscytację wśród publiczności, ta od dłuższej chwili wyczekiwała rozpoczęcia tegoż pojedynku w niemalże grobowej ciszy. Istotnie, wszystkim znajomy dźwięk niczym raniące ostrze przeszył wciąż nasycone grozą powietrze... Mimo iż w swoim pierwszym odruchu pewny siebie Ziggler natychmiast wybiegł ku rywalowi, The Undertaker szybko ugasił jego entuzjazm, podnosząc nań charakterystyczny dla jego persony wzrok. Spojrzenie śmierci. Młokos niczym rażony piorunem zatrzymał się w samym środku ringu, z wymalowanym na twarzy strachem wpatrując się w oblicze najmroczniejszej legendy wrestlingu. Dopiero teraz Dead Man zdecydował się poczynić kilka kroków w stronę niemal sparaliżowanego przeciwnika, by po udanym klinczu posłać go w liny. Udało mu się to z powodzeniem i kiedy ten powrócił doń, czekała go niemiłosierna kolizja z ręką grabarza. Po clotheslinie nastąpiła próba kolejnego obalenia, jednakże tym razem młokos z powodzeniem zdołał umknąć przed zagrożeniem, ostatecznie odbijając się od lin. I to jednak nie uchronił go od zagłady, bowiem nie panując nad impetem własnego ciała, chwilę później nadział się na Big Boot'a po którym pad jak długi. Dotychczas pogrążona w grobowej atmosferze publiczność dopiero teraz poczynała budzić się. Można by rzec, została wskrzeszona. Niestety wraz z nią do siebie dojść zdążył już niegodziwiec, który śmiał stanąć na drodze dawcy śmierci. Dlatego też w celu odmienienia tego niekorzystnego faktu Undertaker zaczaił się za plecami oponenta, by po błyskawicznym przechwycie, cisnąć nim w matę potężnym Reverse STO.
Nie wierzę, jak mogłem dać się podejść już na samym stracie. Kompletnie byłem rozkojarzony jak łysy z brazzers podczas kręcenia bukkake i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Musiałem się wziąć szybko w garść, gdyż taki początek starcia zapewne nie wróży dobrej końcówki. Jednak jak to mówią, nie ważne jak się zaczyna, ważne, jak się kończy. Tego się trzymajmy. Jestem dość szybki, a Taker nie za bardzo, więc gdy podszedł do mnie aby kontynuować swoją ofensywę zaskoczyłem go i szybko pozbierałem się z maty by wykonać Dropkick. Jednak masa Zmarłego zrobiła swoje - cofnął się jedynie, więc ponowiłem akcję. Znów nie upadł, wycofał się jedynie aby oprzeć się o liny. Mądre to było z jego strony. Wiedziałem, że teraz jest mój moment, więc zrobiłem dwa kroki w tył, po czym rozpędziłem się i wyrzuciłem Grabarza z ringu za pomocą Clothesline'u. Niestety, musiałem włożyć w to dużo siły, zatem i ja wypadłem na matę okalającą ring. Publiczność od razu się pobudziła, a ja w swoim stylu "strzepnąłem" pot z włosów na boki i krzyknąłem do tego "Come on baby!", co ożywiło publiczność, ale jednak w sposób negatywny. Zaczęli po prostu na mnie buczeć. Ja nie zwracałem jednak na to zbyt dużej uwagi i podniosłem przeciwnika, aby wepchnąć go do ringu, ponieważ jest to walka na standardowych zasadach i groził nam count out. Tak czy inaczej obaj byliśmy już w kwadratowym pierścieniu i można było wznowić ofensywę. Skorzystałem a faktu, że Taker jeszcze się nie podniósł i dołożyłem Elbow Drop. Zdaję sobie sprawę, że takie akcje za wiele na nim nie zrobią, ale jednak jakieś tam obrażenia zadają. Chcąc nieco bardziej go osłabić, a co za tym idzie wykonać konkretniejszą akcję, pomogłem mu wstać, aby kopnąć go w brzuch, by się zgiął, co znacznie ułatwiło mi zadanie. Chwyciłem jego głowę i szybko pociągnąłem z powrotem do maty. Krótko mówiąc, podręcznikowo wykonane Snap DDT
. Teraz mogłem być dumny z siebie. Undertaker mierzący ponad 2 metry wzrostu leży pod moimi nogami jak jakaś ofiara. Dobrze się składa. Udałem się do narożnika, by obmyśleć dalszą strategię, ale też by mieć na uwadze mojego oponenta, który zapewne nadal jest wyjątkowo groźny.
Wiedziałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Zacząłem przeważać po tym fatalnym starcie i wszystko wróciło do normy. Zasada pozostała jedna - nie oddawać inicjatywy do końca i pewnie brnąć po zwycięstwo. Jednak nie jest to takie proste do wykonania. Stawianie w ciemno, że zwyciężę w tym starciu jest tak samo prawdopodobne jak zapłodnienie 6 gwiazd porno jednym wytryskiem - znikome. Dlatego też muszę pozostać w pełnym skupieniu, a wszystko będzie dobrze. No, przynajmniej tak zakłada mój plan. Pora ruszyć do boju, bo jeśli nie skończę swego zmysłowego pierdolamento Andrzejtejker może mnie zaskoczyć i mój plan spali na panewce. Ruszyłem od narożnika, aby znow konkretnie przywitać się z oponentem, w związku z czym wykonałem raz jeszcze Elbow Drop. Jedak takimi akcjami walki nie wygram. Muszę pokazać znacznie więcej, udowodnić tej federacji, że nie na darmo mnie tutaj zatrudnili. Nie jestem chłopcem do podawania wody. "My name is Dolph Ziggler!" Krzyknąłem w środku ringu co znów pobudziło publiczność do buczenia, aczkolwiek można było też usłyszeć oklaski. Widząc, że rywal dochodzi już do siebie podniosłem go do pozycji siedzącej, aby kopnąć w plecy. Jednak nie był to dobry pomysł, gdyż Zmarły się zdenerwował i od razu podniósł. Musiałem się wybronić przed jego gniewem, więc sprzedałem Low Kick'i zarówno w lewą jak i prawą nogę, oraz Low Dropkick w prawą nogę, co znów otworzyło mi furtkę do tego, by powielić akcję. Tak też zrobiłem. Raz jeszcze Snap DDT
wykonane pomyślnie. Taker znów przywitał się z matą, ale ja jednak nie miałem zamiaru mu odpuszczać tym razem. Klęknąłem obok, aby zaserwować serię Punch'y na głowę. Sędzia jednak nakazał mi przerwać tę akcję, gdyż jest to nieprzepisowe. Tak też zrobiłem, zasady to zasady. Po chwili jednak podniosłem oponenta i przepchnąłem do narożnika, gdzie pozwoliłem sobie wykonać 3 krótkie Shoulder Trust'y. Miałem ku temu okazję, więc ją wykorzystałem. Dołożyłem uderzenie z łokcia prosto w głowę Dead Men'a aby go ogłuszyć, po czym wykonałem 10 kroków w tył, aby rozpędzić się i z typowym dla mnie okrzykiem wpaść na przeciwnika w narożniku. Mówiąc po wrestlingowemu - Corner Splash zaliczony. Taker jednak nadal stał, nie osunął się na matę. Nieco zdenerwowany takim obrotem spraw stanąłem na drugiej linie i zacząłem go wściekle okładać. Sędzia jednak znów mnie od tego powstrzymał. Nie mogąc kontynuować nawałnicy ciosów narożniku, znalazłem inne rozwiązanie. Cofnąłem się może o 2 metry, aby wjechać po kilku sekundach Dropkick'iem w rywala. Wreszcie spłynął po narożniku na matę. Korzystając, że wciąż tam jest, podduszałem go nogą 3 sekundy. Gdy sędzia po raz kolejny mnie odciągnął, miałem czas by droczyć się z publicznością i pokazywać, jaki to jestem "perfekcyjny".
Kolejne minuty upłynęły pod znakiem mojej dominacji. Przez kolejne chwile Taker nie miał zupełnie nic do powiedzenia, co zaiste przybliżyło mnie do zwycięstwa. Chwilowo nie miałem pomysłu na walkę, lecz mogłem wykorzystać fakt, iż Taker jest osłabiony i jeszcze bardziej osłabić mu nogi. W tym też celu chwyciłem go za nogę i ze świadomością, że jest znacznie silniejszy desperacko zapiąłem Single Leg Boston Crab
w środku ringu mając na celu jedynie osłabić prawą nogę Undertakera.
----------------------------------------
zrypałem, ale czas goni a do tego się uczę na sprawdzian z polaka, gdyż zagrożenie mam..
vs. 
